sobota, 9 lipca 2016

O tym jak stałem się kurą domową

Pamiętam jeszcze te czasy, kiedy wszelkie czynności porządkowe były dla mnie największą karą. Nic nie bolało tak, jak gąbka, ścierka, mop lub odkurzacz. Mogłem nie mieć dostępu do TV, PC, radia (chyba nie było takiej sytuacji), czy nawet telefonu i nie stanowiło to dla mnie większego problemu. W zależności od wieku mogłem się bawić, układać puzzle, rysować, czytać książki lub po prostu pójść gdzieś ze znajomymi. Wszystko tylko nie mop. Przedświąteczny zapierdziel to też nie mój klimat - tydzień lub dwa konkretnego zapierdolu, po to, żeby każdy kąt był wolny od kawałka kurzu przez góra 5 minut. Sytuacja zmieniła się oczywiście jak dorosłem (chociaż i tak potrafię zostawić brudne ciuchy na podłodze, albo zostawić tam czyste jeśli spadły) i jest ściśle zależna od pory roku - nasila się szczególnie na przełomie stycznia i lutego oraz czerwca i lipca. #sesja