czwartek, 30 kwietnia 2015

Randki z internetu, cz. 1

Randki z internetu to temat rzeka i zapewne każdy zna kogoś kto tego spróbował. W dobie dzisiejszej cyfryzacji powinno to być naturalne jak oddychanie, a ja mimo to potrzebowałem kilku lat, żeby zarejestrować się na którymś z portali i potrzebuję jeszcze więcej czasu, żeby swobodnie się z tym czuć. 

Moim katalizatorem przy rejestracji byli znajomi, którzy bez specjalnych zahamowań spotykali się z ludźmi poznanymi przez internet (modna ostatnio aplikacja na smartfony). Korzystałem z niej i ja, ale jej działanie nie do końca mi odpowiadało - zostałem więc przy webowej stronie poznanej przeze mnie tydzień wcześniej, a sprawdzonej przez inne grono znajomych na przestrzeni lat. Od mojego pierwszego zalogowania minęło ponad 5 miesięcy, a przez mój profil przewinęło się ponad 200 ludzi którzy chcieli mnie poznać, posiadam ponad 50 wirtualnych par, a w archiwum czatu wisi kilkanaście internetowych rozmów. Aha i poznałem jedną dziewczynę na żywo. 30 kwiecień brzmi jak dobra data na dzielenie się swoimi doświadczeniami.

Początkowo myślałem, że na tego typu portalach spotkam milion żałosnych ludzi, którzy jako beznadziejni w prawdziwym życiu spróbują swojego szczęścia w internecie. Z tym przekonaniem spędziłem trochę czasu wpierdzielając popcorn świetnie bawiąc się z małej patologii obserwowanej na ekranie. Co ciekawsze osoby dostawały "serduszko" czekając na to aż do nich napiszę (oczywiście tylko wtedy, gdy zainteresowanie było odwzajemnione). 

Trochę zdziwiło mnie, że podobnie jak "w realu" na tych portalach to facet musi się nagimnastykować i zainteresować potencjalną partnerkę - tylko niewielki odsetek dziewcząt wysyłał pierwszą wiadomość. Wracając do tematu - pierwszych kilka rozmów szybko zmieniło moje podejście i okazało się, że po drugiej stronie monitora jest sporo ludzi, którzy podobnie jak ja są tam po prostu dla dobrej zabawy i nie mają specjalnego parcia na poznawanie nowych osób. 

Wyszedłem z założenia, że kontynuuje swoją przygodę i obśmiewam żałosnych (lub jak się okazało w przyszłości - poszukujących szybkiego i niezobowiązującego seksu), a jak ktoś będzie spoko to #YOLO i bez zbędnych oporów po prostu poznam tę osobę

Z początku bardzo chwaliłem selekcję ze względu na wygląd: wybierasz ludzi na podstawie zdjęć, zainteresowań i tego co napisali w swoich profilach. Tak samo Oni wybierają Ciebie. Gdy tylko podczas rozmów się zgracie jest sukces. Brzmi śmiesznie prosto? Oczywiście, ale to tylko mylne  wrażenie. 

Przede wszystkim mam trudny charakter i każdego dnia jak się budzę, to współczuję moim przyjaciołom i podziwiam ich, że mimo wszystko potrafią ze mną wytrzymać. Z drugiej strony nie lubię poznawać ludzi (i ni chuja do tej pory nie wiem po co mam konto na tym portalu), a moje często przykre doświadczenia z przeszłości zniechęciły mnie do tworzenia związków. 

Funfact numer jeden: nie rozmawiam z kilkoma osobami jednocześnie - znajdę jedną interesującą osobę i skupiam się na niej i jedyny kontakt "z innymi" odpisywanie na wiadomości, które wyślą do mnie jako pierwsi. Funfact numer dwa: po jakimś czasie znalazłem interesującą osobę i po miesiącu pisaniny spotkałem się z nią na żywo. Wyszła kupa.

To było moje pierwsze spotkanie z internetu i byłem bardzo zestresowany (druga strona mimo dość sporego doświadczenia też była zestresowana), ale wykorzystaliśmy fakt ogólnego zabiegania (spotkaliśmy się w sylwestra - każdy miał swoją imprezę na krańcach miasta, czekających znajomych, przygotowania itp.). Spotkanie nie było złe, ale uznałem je za mały sukces, bo przecież ruszyłem tyłek z domu i pogadałem na żywo co ogółem bardzo cenię. 

K nie była dziewczyną, którą wyobrażałem sobie siedząc na kanapie w domu - zdjęcia nieco odbiegały od rzeczywistości, głos mi nie pasował do twarzy, a na dzień dobry zostałem zjechany - "aha, ok" - pomyślałem. W tym punkcie część mnie chciała zakończyć spotkanie, ale ta dobra strona kazała zostać i się nie zrażać. Co zauważyłem podczas pierwszego spotkania i na co zwracałem uwagę później to gadatliwość - pod tym względem K była typową kobietą i jej buzia chyba nigdy się nie zamykała. Początkowo mi to nie przeszkadzało, bo sam nie miałem ochoty jakoś szczególnie się uzewnętrzniać, ale na dłuższą metę (nawet przez internet) to było drażniące.

Czy spotkałem się kolejny raz? Tak, bo byłem ciekaw czy będzie lepiej (nie było) no i kiedyś przeczytałem na jakimś blogu, że wypada spotkać się z kimś kilka razy i pozwolić naturalnie, powoli "wypalić się" znajomości. To ostatnie w ogóle mi się nie udało, bo sesja nie sprzyjała nadmiarowi czasu, prawie nie spałem, uczyłem się, robiłem projekty i nie miałem czasu na pierdołowate rozmowy. Kontakt urwałem niespodziewanie i nagle po spotkaniu numer 3, a kolejne podstępy K na rozmowę/spotkanie w ogóle się nie powiodły i tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że zrobiłem dobrze.

Po ostatnim akapicie stwierdzicie, że jestem straszny i pewnie będziecie mieli rację. Jednak mam czyste sumienie, bo każdego ostrzegłem na swoim profilu pisząc jaki jestem. No i nie lubię oszukiwać ludzi, a ciągnięcie znajomości w nieskończoność i dawanie złudnych nadziei to jest najgorsze co można zrobić drugiej osobie.

Zrezygnowałem z tego portalu na ponad trzy miesiące i wróciłem do niego prawie dwa tygodnie temu. Bardzo szybka znalazła się interesująca brunetka, z którą się umówiłem. Jaram się jak podpalona beznyna i nie mogę się doczekać tego spotkania. Rozmawia się super, nie jest niezręcznie i wygląda na to, że możemy rozmawiać na każdy temat. 

Kolejna część "Randek z internetu" zostanie poświęcona O, bo sam jestem ciekaw jak zmieni się moje nastawienie do tego typu rzeczy. Znając życie i tak nieliczni dotrwali do tego momentu, bo #toolongdidntread. Pytanie "czy znajdę tam swoją przyszłą żonę?" pozostaje ciągle otwarte, a całkiem prawdopodobne, że odpowiedź znajdzie się kiedyś w jakimś wpisie na tym blogu :D

XOXO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz