czwartek, 8 października 2015

Taniec


Na studiach mam obowiązek zrobić jeden semestr (30h) zajęć sportowych. Mój stosunek do wszelkiej aktywności fizycznej raczej jest wszystkim znany - brzmi "po co?". No, ale wf zrobić musiałem, a Fe wziął sobie taniec. Bez większego zastanowienia zapisałem się na to samo, bo przecież jak On dał radę to i ja sobie poradzę :D

Jako, że Fe (prawdopodobnie) jak ja ma dwie lewe nogi miałem się nie przejmować swoimi umiejętnościami (a w sumie jej brakiem). Zaczęło się więc od porady o wybraniu drobnej partnerki, gdyż ja do wagi ciężkiej nie należę, a trzeba wykonać jakieś tam podnoszenia, przejścia i inne (generalnie sztuka polega na tym, że sobie rzucasz tą partnerką i masz to robić dobrze). Fe najbardziej ubolewał nad "ślizgiwnością" swojej partnerki, gdyż podczas przechodzenia pomiędzy nogami nigdy nie mogła się "gładko" zmieścić nieco uszkadzając strategiczne miejsca mojego najlepszego przyjaciela. Jako, że historia była śmieszna, to usłyszała ją O - to były pierwsze nieprzemyślane zdania wtorkowego popołudnia. 

Wiedziąc o moim wf'ie nigdy wcześniej (tj. przez tydzień) nie wykazywała żadnych naturalnych oznak oburzenia związanych z tym przedmiotem - nie byłem zaskoczony, bo przecież #zaufanie i inne takie sprawy. Wszystko zmieniło się po żelaznej historii, o której opowiedziałem.

-Ok, mam dla Ciebie zadanie.
-Mam wybrać najpaskudniejszą dziewczynę?
-Znajdź sobie brzydką partnerkę, bez cycków, pupy, blondynkę albo rudą, z krótkimi włosami.

Totalnie nie wziąłem tego na serio, ale temat naturalnie wrócił kilkukrotnie w ciągu dnia. O jest uparta, prawie tak samo jak ja albo ja jestem uparty prawie tak samo jak Ona - rozpoznanie jest w trakcie. Ma to swoje złe strony (ktoś w końcu musi odpuścić/dać się przekonać), ale przynajmniej nie możemy narzekać na nudę. Wieczór był dość chłodny, ale tylko i wyłącznie dzięki warunkom atmosferycznym, a ławeczka na politechnicznym kampusie całkiem nieźle zaspokajała nasze potrzeby jako miejsce spotkania pomiędzy moimi zajęciami.

Dokładnie nie pamiętam od czego się zaczęło, ale wynik był zaskakująco znany - "Piotrek wkurwiasz mnie, nie dotykaj mnie! Przestań! No weź, mówię do Ciebie!" (pisząc to miałem głos O w głowie, czułem jej wzrok na sobie, a oczami wyobraźni widziałem ręce, którymi mnie od siebie odpycha). #miłość. Teraz następuje moment, w którym stoisz na tafli zamarzniętego jeziora słysząc pękający lód pod stopami, ale powoli i ostrożnie kierujesz się w stronę brzegu z każdym metrem mając nadzieję na happy end. 

Nic z tych rzeczy - Twój idiotyczny mózg metr od brzegu podpowiada Ci, żebyś sobie podskoczył wypowiadając słowa No świetnie, pewnie na tańcu znajdzie się jakaś dziewczyna, która będzie chciała mnie obmacywać, a nie mówić "nie dotykaj mnie". Albo coś w tym stylu. Jakkolwiek irracjonalny i śmieszny jest ten żart wywołał tsunami złości i zazdrości. Takich rzeczy nie mówi się nawet w żartach, szczególnie do kobiety, która jest na Ciebie zła (nieważne o co - sam nie pamiętam - to było przedwczoraj) i jak każda kobieta jest wiecznie aktywną emocjonalną bombą na paliwie hormonalnym tylko czekającą na sygnał z zapalnika.

Generalnie jeśli egzystencja mija Ci (za)spokojnie w harmonii i nudzisz się w życiu, to śmiało powtórz to co przeczytałeś w tej notce: zapisz się na taniec, wspomnij o kobietach przechodzących pod Twoim kroczem, wkurw swoją dziewczynę jeszcze bardziej (czymś - tutaj liczę na kreatywność), a na końcu wisienka na czekoladowym torcie - zasugeruj, że ktoś będzie Cię obmacywał za jakieś 20 minut - III Wojna Światowa (a przynajmniej domowa) gwarantowana! :D

PS: Pierwsze zajęcia tańca były bardzo pouczające - był w stęp do czegoś latynowskiego (rumby?) i do walca (wszystko indywidualnie) poprzedzony ponad godzinnym staniem w miejscu i słuchaniem historii życia trenerki.

EDIT: Ponoć O została przedstawiona jako niezrównoważona emocjonalnie i straszna dla mnie co bardzo odbiega od prawdy. Więc prostuję - O jest kochana, do rany przyłóż i w ogóle. No chyba, że jesteś gupi i mówisz gupie rzeczy (jak wyżej) to wtedy robi się mniej kochana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz